Lubię, gdy moje meble wywołują wrażenie déjà vu – są znajome, a jednocześnie zaskakują czymś nowym. Wierzę, że to właśnie połączenie sprawia, że design staje się ponadczasowy i przemawia do szerokiego grona odbiorców.
INTERVIEW
Sylvain Willenz & TAMO
DESIGN – czy był Twoim marzeniem od najmłodszych lat? Co najbardziej Cię w nim fascynuje?
Tak naprawdę dowiedziałem się, czym jest design i co oznacza bycie projektantem, dopiero jako nastolatek. Jednak od najmłodszych lat byłem bardzo praktyczny – tworzyłem rzeczy, które chciałem mieć lub o których marzyłem, eksperymentowałem, wymyślałem.
Początkowo chciałem zostać ilustratorem albo twórcą komiksów, ale kiedy odkryłem design, poczułem, że mogę wykorzystać to zainteresowanie w inny sposób. W wieku 18 lat wyjechałem do Wielkiej Brytanii, aby studiować projektowanie, a w 2003 roku ukończyłem kierunek Design Products na Royal College of Art w Londynie.
Na przestrzeni lat swojej pracy stworzyłeś własny styl… jak byś go nazwał? Jakie są jego najważniejsze cechy?
Nazwałbym go ligne claire. To termin używany w belgijskich komiksach – oznacza po prostu „czystą linię”, definiującą proste i graficzne postacie oraz kontury. Lampa TORCH była pierwszym produktem, który jasno odzwierciedlał tę ideę – oparta na archetypicznej formie, przypomina cień. Kolejnym ważnym projektem był BRACKETS INCLUDED – stylotwórczy koncept, zredukowany do absolutnego minimum, z dopracowanymi i subtelnymi detalami.
Lubię projektować przedmioty przyjazne, przystępne, z klasycznym i eleganckim akcentem. Nie przepadam za ostrymi kątami i narożnikami – uważam je za agresywne i nie chciałbym żyć w ich otoczeniu. Lubię bawić się archetypami i przekształcać je w delikatne, przyjazne formy.
Chcę, aby moje meble wywoływały wrażenie déjà vu – poczucie znajomości połączone z elementami nowości, które – moim zdaniem – tworzą design ponadczasowy i szeroko atrakcyjny.
Inne charakterystyczne, nowsze projekty, które wpisują się w to podejście, to między innymi krzesła BODY, UPON i BAANI. HOMERUN dosłownie nawiązuje do kreskówkowych detali, a CEPE to reinterpretacja klasycznego grzybka. Stołek barowy TOTEM ma rzeźbiarską formę, która zaskakuje – jego graficzna sylwetka odzwierciedla moją pasję do ilustracji i sprawia, że staje się czymś więcej niż tylko siedziskiem – pełni również funkcję dekoracyjną.
Produkty, meble, oświetlenie i wiele więcej… wszystko to jest wynikiem procesu. Czy mógłbyś opowiedzieć, w jaki sposób osiągasz równowagę między oczekiwaniami klientów, potrzebami rynku a swoim własnym podejściem do projektowania?
Jako projektant jestem z natury ciekawy wielu rzeczy – materiałów, produkcji, tego, jak rzeczy są wytwarzane. Ale praca projektanta oznacza również umiejętność słuchania – zarówno klienta, jak i potrzeb rynku czy odbiorców. Dlatego bardzo ważna jest dla mnie dobra relacja i komunikacja z klientami. Powinniśmy dzielić te same wartości, mieć wspólne cele i wspierać się nawzajem w pozytywny i przyjazny sposób.
Oczywiście każda współpraca i każdy proces są inne… ale na początku musi pojawić się pewna synergia. Jeśli istnieje jasno określona potrzeba, możemy znaleźć na nią konkretną odpowiedź. Chodzi o to, by zidentyfikować, dokąd chcemy dojść i co chcemy osiągnąć. Wtedy wszystko staje się równaniem, które staramy się rozwiązać.
Celem jest zaprojektowanie obiektu funkcjonalnego i pięknego – w moim stylu, ale takiego, który pasuje również do portfolio klienta. Przedmiotu, który niesie ze sobą pewną inteligencję i opowieść – na przykład o materiale, procesie powstawania albo inspiracji. Jeśli uda nam się połączyć te wszystkie elementy, to zazwyczaj powstaje dobry projekt – taki, który przetrwa próbę czasu.
Jako szef studia projektowego z siedzibą w Brukseli – co uważasz za najważniejsze w pracy zespołowej?
Moje studio jest bardzo małe – pracuję razem z asystentem, a czasem dołącza do nas dodatkowa osoba. Chcę, aby zespół pozostał niewielki, ponieważ wierzę, że jeśli jesteś skoncentrowany i masz dobrą energię, możesz działać bardzo skutecznie. Oczywiście nie jestem w stanie zrobić wszystkiego sam, dlatego potrzebuję wsparcia.
Bycie projektantem to nieustanne żonglowanie wieloma zadaniami i sposobami myślenia. Trzeba mieć pomysły, znajdować rozwiązania, komunikować się, posiadać umiejętności administracyjne, reagować na nieprzewidziane sytuacje, podejmować decyzje – i wiele więcej.
To wszystko przy jednoczesnym prowadzeniu normalnego życia… a w moim przypadku także sklepu internetowego i realizacji zamówień. Dlatego tak ważne jest, aby zachować jasność umysłu.
Meble, oświetlenie, tkaniny, rzemiosło i sztuka – działasz w wielu kreatywnych dziedzinach. Jak udaje Ci się znaleźć równowagę między rzemiosłem a innowacją?
Tak, to prawda… Mam też w domu małą pracownię ceramiczną, w której mogę eksperymentować. Uwielbiam rzemiosło i tworzenie przedmiotów własnymi rękami. Kilka lat temu wziąłem udział w wyjątkowych warsztatach ceramicznych na łonie natury. Chciałem to kontynuować, więc urządziłem sobie małą pracownię w garażu. Dzięki temu mogę czasem odejść od pracy w milimetrach i przy komputerze, i tworzyć coś zupełnie swobodnie, rękami.
Tak narodziła się moja mała działalność artystyczna, którą pokazuję wyłącznie na Instagramie pod nazwą @sylvainwillenz-artworks.
Co ciekawe, moje prace artystyczne są bezpośrednio inspirowane projektowaniem, a dziś to właśnie niektóre z tych prac prowadzą do powstania produktów. Jedna dziedzina karmi drugą. Na przykład stworzyłem wzór inspirowany moją tkaniną RAZZLE DAZZLE, który zacząłem wykorzystywać w ceramice. Następnie zaprojektowaliśmy płytki ścienne z tą strukturą dla ATELIER FRANSSENS – a te płytki doprowadziły do kolejnych, m.in. dla NORMANDY CERAMICS.
To zainteresowanie gliną i fakturą doprowadziło mnie też do zaprojektowania stolików kawowych COUPLE dla MUUTO – był to bardzo ciekawy proces przekształcania ręcznego materiału, jakim jest glina, w formę odpowiadającą przemysłowym standardom.
Jedno zawsze prowadzi do drugiego.
Twoja sztuka i rzeźba… jaka historia się za nimi kryje? Czy to bardziej pasja, czy może kierunek na przyszłość? Czy byłbyś w stanie porzucić projektowanie na rzecz sztuki?
Hmmm… trudne pytanie. Nie sądzę, że mógłbym być tylko jednym albo drugim. Zdecydowanie jestem projektantem i właściwie nie uważam siebie za artystę.
W tej chwili tworzę artefakty… ale one są dalekie od tego, by nazywać je dziełami sztuki. Na ten moment mam raczej artystyczne podejście do rzemiosła.
Ale z całą pewnością mógłbym zostać rzemieślnikiem.
Co najbardziej fascynuje Cię w marce TAMO?
Myślę, że TAMO jest marką bardzo wyjątkową i unikalną. Przemawia do mnie to, że nie ogranicza się do jednego, sztywno wyznaczonego kierunku. Estetyka, materiały i style są eklektyczne – a mimo to wszystko tworzy spójną całość.
Projekty TAMO mają w sobie lekko eksperymentalny charakter, a jednocześnie są racjonalne. Ogólny wizerunek marki jest klasyczny, elegancki i niesie ze sobą przyjemną, ciepłą energię.
Choć lubię projektować rzeczy bardzo pragmatyczne, to sprawia mi też ogromną satysfakcję tworzenie nieco bardziej ekspresyjnych i lekko eksperymentalnych mebli. Uważam, że TAMO to świetne miejsce dla takich projektów – potrafią sprawić, że te mniej oczywiste idee stają się realne, dostępne online i w przystępnej cenie.
Stoły – to pierwszy rezultat naszej współpracy… Dlaczego właśnie ta kategoria produktów? I czy mógłbyś podzielić się z nami procesem, który stoi za technologią, formą i powiązaniem z marką TAMO?
Stół CITRUS to pierwsza kolekcja, którą zaprojektowałem dla TAMO. Kiedy poproszono mnie o zaprojektowanie serii stołów, zauważyłem, że TAMO nie miało w ofercie stołu jadalnianego z centralną nogą. Osobiście bardzo lubię stoły z jedną, centralną podstawą – są wizualnie lżejsze, a podczas siedzenia nic nie przeszkadza pod nogami.
Co ważniejsze, zaprojektowanie takiego stołu dla TAMO dało mi szansę stworzenia modelu, w którym centralna noga nabiera rzeźbiarskiego charakteru. Spodobała mi się koncepcja podstawy o zmysłowej formie, ale zachowującej pewną lekkość.
W trakcie racjonalizowania możliwej metody konstrukcji i montażu tej formy, wpadłem na pomysł podziału nogi na kilka „płatów” (finów). Naturalnym krokiem było też stworzenie dwóch mniejszych wersji – stolika bocznego i stolika kawowego – które świetnie dopełniły całą kolekcję.
Jak odnajdujesz i opisujesz most pomiędzy klientem TAMO a Twoim produktem? Jaka jest najważniejsza wartość Twojego projektu?
Wierzę, że CITRUS to doskonała odpowiedź na potrzeby klientów TAMO – stoły te są jednocześnie rzeźbiarskie, efektowne i funkcjonalne. Ich estetyka jest elegancka i unikalna, ale nie przytłaczająca.
Z praktycznego punktu widzenia, stoły są dostarczane w formie flat-pack i bardzo łatwe w montażu, co stanowi świetne połączenie designu z realiami logistyki.
Podsumowując – uważam, że CITRUS to piękne rozwiązanie złożonego projektowego równania.