Przejdź do treści

Koszyk

Twój koszyk jest pusty

COLLAB STORIES

Ola Mirecka

Kiedy stajemy się dorosłymi i zaczynamy już tak dużo wiedzieć o życiu i świecie, to nasza ciekawość jest zaspokojona i przestajemy się dziwić. Zachowując w sobie dziecko, możemy zobaczyć świat na nowo. Eksperymentować, bawić się materiałami i formą, rozwiązywać problemy w inny i niewymyślony dotychczas sposób.

Collab stories

Ola Mirecka

Ola Mirecka to polska projektantka mieszkająca w Danii, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Royal College of Art w Londynie. Obecnie prowadzi studio, w którym tworzy obiekty i doświadczenia, często łącząc tradycyjne rzemiosło z nowymi technologiami.

Od 2014 roku projektuje produkty dla Grupy LEGO. Była jurorką programu telewizyjnego LEGO Masters Polska emitowanego na antenie TVN w 2020 i 2021 roku.

Poprzez praktyczne, eksperymentalne i interaktywne procesy projektowe bada, w jaki sposób zabawa może być wykorzystywana jako narzędzie innowacji i jak zabawa może pomóc w rozwiązywaniu problemów w dorosłym świecie.

Jej prace były wielokrotnie nagradzane i wystawiane na arenie międzynarodowej, a także prezentowane w licznych publikacjach.

Interview

Ola Mirecka & TAMO

Twoje prace często nawiązują do życia codziennego i dziecięcej wrażliwości. Skąd takie zainteresowania?

Każdy projekt i praca to oddzielna opowieść. W obiektach, które tworzę, staram się zawrzeć historię. Czasem w sposób dosłowny jak na przykład na moich ręcznie malowanych greckich wazach przedstawiających sceny z życia w XXI wieku. Za pomocą rozpoznawalnej ikony waz czarno i czerwonofigurowych ze starożytnej Grecji tworzę swoje wersje naczyń i maluję na nich to, co chciałabym przekazać przyszłym pokoleniom. Taka zabawa w kapsułę czasu. Wiele moich projektów nawiązuje do zabawy. Poza tym, że polecam zabawę każdemu na co dzień dla polepszenia nastroju, zabawa jest też przydatnym narzędziem projektanta. Dziecięca wrażliwość, ich sposób świeżego spojrzenia na świat, którego jeszcze nie znają, jest bardzo inspirujący. Kiedy stajemy się dorosłymi i zaczynamy już tak dużo wiedzieć o życiu i świecie, to nasza ciekawość jest zaspokojona i przestajemy się dziwić. Zachowując w sobie dziecko, możemy zobaczyć świat na nowo. Eksperymentować, bawić się materiałami i formą, rozwiązywać problemy w inny i niewymyślony dotychczas sposób.

Jakie są Wasze ulubione domowe rytuały? 

Codziennym rytuałem wieczornym jest czytanie książek. Niestety aktualnie nasze córki (6 i 2 lata) preferują zupełnie inną literaturę i jeśli próbujemy czytać im razem, to kończy się to gryzieniem i ciągnięciem za włosy. Więc robimy to oddzielnie, ja zwykle ze starszą czytam jej coś po polsku a mój mąż z młodszą po duńsku. Albo odwrotnie. I potem razem zasypiamy. 

Drugim rytuałem jest wspólne tworzenie muzyki. Rasmus wymyśla melodię na gitarze, a dziewczyny śpiewają improwizowane piosenki, opowiadając w ten sposób o swoim, kilkuletnim dopiero, życiu. To idealny sposób na uspokojenie, mimo że w trakcie śpiewania skaczą z jednej kanapy na drugą. 

Czy projektowanie nowej przestrzeni, jaką jest Wasz dom w Danii, przybiera formę wspólnego projektu? Każdy z domowników ma do dołożenia po równo swoich "klocków"?

Ja jestem zdecydowanie szefem tego projektu! Uwielbiam to. Mogę spędzać całe noce na wymyślaniu co gdzie stanie i co gdzie zawiśnie. Wszystkie zmiany uzgadniamy razem z Rasmusem. On ma dobre oko i dobry gust więc razem podejmujemy decyzje. Ja uwielbiam montować, wiercić, malować i mam na to przestrzeń. Czasem starsza córka mi pomaga, bo ją też to wciąga. Dzieci dokładają się swoim bałaganem. Dom jest dostosowany do ich potrzeb. Mamy różne stanowiska do zabawy, nie tylko w ich pokojach. Już dawno pogodziłam się z tym, że jak się ma dzieci, to zabawki są wszędzie. I staram się to zawierać w swoich rozwiązaniach przestrzeni tak, żeby dom był dla wszystkich. 

Czy pamiętasz swój pierwszy zestaw LEGO i czy Twoje dzieci mają szansę się nim bawić? Czy to raczej rodzaj eksponatu na półce?

Z przyjemnością przynoszę do domu zestawy, które zaprojektowałam i moje dzieci uwielbiają się nimi bawić. Udało mi się schować kilka nieotwartych pudełek na pamiątkę. Z drugiej strony to największa przyjemność, patrzeć jak moje dzieci bawią się czymś, co ja stworzyłam.

Co było największym wyzwaniem w Twojej artystycznej drodze i jak to pokonałaś? 

Najtrudniej chyba było finansowo. W trakcie studiów w Londynie było naprawdę ciężko pod tym względem. Utrzymanie się w Londynie i sama szkoła, wydatki na materiały. Na szczęście mam rodzinę, która mnie wspiera i bardzo mi wtedy pomogła. Często musiałam ograniczać swoje projekty do tego, na co było mnie stać. Do materiałów, które mogłam kupić bez rezygnacji z jedzenia do końca miesiąca. Dla kontrastu w RCA w Londynie gdzie studiowałam, miałam też znajomych z niesamowicie zamożnych rodzin, którzy nie mieli żadnych ograniczeń. To było naprawdę trudne, pomysłów mi nie brakowało. W trakcie projektowania luksusem jest mieć budżet na popełnianie błędów, robienie eksperymentów. Z drugiej strony do rozwijania kreatywności i sprytu dobre są ograniczenia. W końcu z tym każdy designer mierzy się na co dzień. Więc i ja przetrwałam te (cudowne) studia i nauczyłam się dobrze gospodarować swoimi zasobami.

Co udało Wam się przemycić z polskiego ducha do Danii?  

Nasza rodzina jest polsko-duńska, więc jest to mieszanka. Mieszkamy w Danii, ale mamy bardzo bliską relację z rodziną w Polsce. Warszawa to nasz drugi dom. Moje dzieci i mąż najbardziej na świecie lubią polskie zupy. W domu mówimy w trzech językach: po duńsku, po polsku i po angielsku. Poznajemy tradycje z różnych krajów. Starsza córka rozpoczęła właśnie naukę w szkole międzynarodowej i tam ma kolegów z całego świata. W domu mamy dużo polskich mebli, ceramiki, ubrań i butów. Więc przemyciliśmy w sumie całkiem dużo, nie tylko ducha.